poniedziałek, 25 lutego 2013

Winnica w Janowcu - na drodze do pierwszego w Polsce château



Janowiec nad Wisłą w mroźne lutowe przedpołudnie uderza spokojem i harmonią. Po ulicach, nie śpiesząc się, przemykają pojedynczy przechodnie. W centralnym punkcie miasteczka stoi kościół, a ze stromego zbocza już od 500 lat spogląda na drobną miejską zabudowę monumentalny zamek obronny. Na południowym stoku, tuż pod murami twierdzy, od wieków uprawiano winorośl. W ostatnim czasie Muzeum Nadwiślańskie, właściciel zamku w Janowcu, podejmuje działania w celu zrekonstruowania jednej z najpiękniej położonych winnic w Polsce.

historyczna winnica na zamkowej skarpie w Janowcu


Po raz pierwszy śmielej o rekonstrukcji zamkowej winnicy zaczęliśmy myśleć kilka lat temu - wyjaśnia Filip Jaroszyński, koordynator projektu odnowy winnicy na zamku w Janowcu. W tamtym czasie południową skarpę porastały kilkunastoletnie krzaki i drzewa. Na archiwalnych zdjęciach z lat 70-tych ubiegłego wieku, widoczna jest jeszcze wyraźnie kaskadowa rzeźba wzgórza. Następne lata przyniosły niestety stopniową dewastację winnicy, a prace renowacyjne obejmowały tylko zabudowania zamkowe, pozostawiając jego najbliższe otoczenie bezwzględnemu działaniu czasu. To już jest jednak przeszłość. W ciągu ostatnich kilku lat w sprawie janowieckiej winnicy udało się sporo zrobić. Wykarczowano z wydatną pomocą Stowarzyszenia Winiarzy Małopolskiego Przełomu Wisły zarośla porastające zamkowe wzgórze oraz zabezpieczono pojedyncze cudem ocalałe przez lata krzewy. Muzeum zleciło opracowanie planu rekonstrukcji winnicy. Projekt autorstwa Wojciecha Bosaka zakłada nie tylko rewitalizacje historycznej winnicy, ale także jej stopniową rozbudowę. Młody architekt Przemysław Łacek opracował również projekt budowy nowoczesnej winiarni w bezpośrednim sąsiedztwie zamku. Najważniejsze jest jednak, że rewitalizacja winnicy została uznana za integralną część prac rekonstrukcyjnych samego zamku – nie kryje radości Filip Jaroszyński. 

zapezpieczone ocalałe krzewy winorośli



Powstanie pierwszego w Polsce z prawdziwego zdarzenia château z otaczającą go winnicą, zdaje się być przesądzone. Problemem pozostają, jak to zwykle przy tak wielkich projektach bywa, finanse. Zamkowa winnica ma jednak na siebie zarabiać. Zachodnie skrzydło twierdzy jest stosunkowo najmniej zniszczone. Zachowała się wielka zamkowa piwnica. Plany zakładają stworzenie tam sali degustacyjnej oraz restauracji. Wzorem choćby poddrezdeńskiego Schloss Wackerbarth, dobrym pomysłem wydaje się zorganizowanie na miejscu muzeum wina oraz enoteki.

Janowiec widziany z zamkowego wzgórza

Janowieckie wino mogłoby też powstawać z gron zebranych w nowoutworzonej winnicy w pobliżu wzgórza zamkowego. Należące do Muzeum i znajdujące się na bardziej płaskim terenie działki, pozwalałyby na prowadzenie prac z użyciem maszyn, a co za tym idzie, na obniżenie kosztów i znaczne ułatwienie produkcji. Historyczna winnica na skarpie, służyłaby w takim przypadku celom turystycznym i szkoleniowym.

Co prawda, do pierwszej butelki Château Janowiec jeszcze długa droga, ale dzięki zaangażowaniu wielu ludzi, zarówno z sektora publicznego jak i prywatnego, zdaje się być coraz krótsza i bardziej rzeczywista.

wtorek, 19 lutego 2013

Wino na narty z Górnej Adygi




H. Lun Weinkellerei Cantina Vini, Sandbichler Pinot Noir Riserva, 2008, apelacja: Südtirol Alto Adige DOC, kraj: Włochy.
Wina z Górnej Adygi mają w sezonie narciarskim swoje 5 minut, niczym pluszowe czerwone serduszka w okolicach 14 lutego. Producent H. Lun trafił już kiedyś na blogowe szpalty ze swoim delikatnym Grauvernatsch i kulturystycznym Lagrein. Dzisiaj Górna Adyga rzuca wyzwanie samej Burgundii. Za uprawę pinot noir winiarze biorą się na różnych szerokościach geograficznych. Wielu z nich przekonuje się na własnej skórze o kapryśności tej odmiany. Te wszystkie nieudane próby z pinotem rozdmuchują tylko, i tak już duże, ego Burgundii. Jak poradzą sobie dziś z „rozkapryszonym dzieciakiem” dzielni górale z włosko austriackiego pogranicza?;

Wygląd: malinowy kolor z ciekawym blado brązowym zakończeniem przy ściankach kieliszka;

Nos: pinot noir jest winem dla cierpliwych. Nie ma tu żadnych odpustowych szaleństw, ani bezpardonowych ataków na nasze nozdrza. Przeciwnicy zawsze mogą wyzwać pinota od nudziarza, ale nikt nie może zarzucić mu braku subtelności. Wino pachniało delikatnie maliną, zmiażdżoną na dnie kobiałki truskawką i starannie pociętym na zimę kominkowym drewnem;

Smak: Sandbichler Pinot Noir Riserva ładnie uwijał się na całym podniebieniu, dbając niczym dobry gospodarz o każdego gościa. Wyczuwalny był smak czerwonych owoców. W ustach pozostawało wrażenie żucia mokrej kory drzewnej. Na samym końcu czułem posmak mięty i dojrzałych czerwonych jabłek. 

Cena: 8,5 EUR. Picie pinot noir jest jak chodzenie do opery zamiast na galę boksu. Próżno tu szukać prostych bodźców, ale nie znaczy to przecież, że trzeba się od razu wynudzić. Sandbichler Pinot Noir Riserva ma wiele cech dobrego burgunda, zachowując jednocześnie odrobinę „zakopiańskiego” charakteru. 

Wina z Górnej Adygi zasługują na dużo większą uwagę niż wspomniane na początku wpisu, żyjące kilka tygodni w roku, pluszowe serduszka. I chociaż o winach z Południowego Tyrolu znowu przypomniałem sobie w środku sezonu narciarskiego, obiecuję tym razem tak szybko o nich nie zapomnieć.