poniedziałek, 20 maja 2013

Pinot noir z Kolumbii Brytyjskiej

Wino z kanadyjskiej półpustyni

Quails’s Gate Pinot Noir, 2010, apelacja: British Columbia VQA, odmiana: pinot noir, region: Okanagan Valley, kraj: Kanada.
Jest takie miejsce w Kanadzie, które ma rocznie tyle dni słonecznych co Bordeaux, deszcz pada tam rzadziej niż w Madrycie, a temperatury od maja do września często przekraczają 30°C. Żeby zrobić kiepskie wino w takich warunkach trzeba się mocno postarać, a i tak aby osiągnąć efekt, potrzebne jest jeszcze trochę szczęścia. O Dolinie Okanagan w prowincji Kolumbia Brytyjska mówi się, że ma lepsze warunki do uprawy winorośli, niż wszystkie pozostałe regiony w Kanadzie razem wzięte. Nie wiele gorzej jest też w sąsiednich dolinach: Similkameen i Fraser. Już dziś na zachodzie Kanady produkuje się tyle wina, co w tak kojarzonej z kanadyjskim winiarstwem, położonej znacznie bardziej na południe, prowincji Toronto. Poza tym, winiarze z Brytyjskiej Kolumbii znani są ze swojej niebywałej skromności. Nazywają sami siebie “the northern most serious wine region in the world”. Od razu widać, że nie byli nad Wisłą;




Wygląd: jak na pinot noir, dość intensywny rubinowo-buraczany kolor. Uwaga winiarscy ortodoksi! Wino hołduje zasadzie, że łatwiej i szybciej odkręca się butelkę, niż wyjmuje z niej korek. Jeśli kogoś „zakręcane” wina wprawiają w zły nastrój, lepiej niech Quails’ Gate omija z daleka;

Nos: przede wszystkim dużo czereśni. Były też zapomniane już prawie przeze mnie poziomki, mokry tytoń i pozostałości subtelnie użytej beczki;

Smak: Quails’s Gate to wino transformacji. Nie tej ustrojowej, bo na tym polu akurat w Kanadzie niewiele od 150 lat się zmieniło. Rozpoczynało się dużą kwasowością i tytoniową goryczką. Po kilku sekundach w ustach czuć było już niemal wyłącznie słodkie czerwone owoce, wśród których prym wiodły czereśnie. Może brakowało winu trochę ciała, ale nie zapominajmy, że pinot noir z reguły nigdzie nie daje się utuczyć;

Cena: 25 CAN $. Tak jak na początku pisałem, żeby zepsuć wino w klimacie jakie ma Okanagan Valley w Brytyjskiej Kolumbii trzeba się postarać. Winiarze z Quails’s Gate starali się nie wystarczająco.

czwartek, 9 maja 2013

Chorwackie crna vina



Vina Belje, 2009, apelacja: Vrhunsko Suho Vino Baranja, odmiany: cabernet sauvignon, merlot, region: Naddunajski, kraj: Chorwacja.
Galić, Crno 9, 2009, apelacja: Vrhunsko Suho Vino Kutjevo, odmiany: merlot, cabernet sauvignon, region: Slawonia, kraj: Chorwacja.


W języku chorwackim (bliźniaczo podobnym do serbskiego i bośniackiego) wina dzielą się na białe, różowe i…czarne. Na Bałkanach czerwony kolor zarezerwowany jest dla osiągającej tam niepowtarzalną dojrzałość papryki i dla serbskiego klubu sportowego z Belgradu - Crvenej Zvezdy. Jeszcze kilka lat temu Chorwacja kojarzyła się z uprawianymi na wybrzeżu oraz na licznych wyspach i wysepkach, białymi odmianami winorośli. Jedynym szerzej znanym „crnym” był plavac mali, który genetycy kojarzą z włoskim primitivo. Obecnie Chorwaci, oprócz uprawy odmian autochtonicznych, mogą bez żadnych obaw pochwalić się rezultatami pracy ze szczepami klasycznymi. Co więcej, światło dzienne ujrzały wreszcie wina z chorwackiego interioru. Ten niewielki, ale jakże piękny kraj, już za półtora miesiąca czeka historyczny dzień. To dobra okazja, żeby otworzyć tamtejsze crna vina. Živjeli!

Wygląd: nazwa zobowiązuje, zarówno Vina Belje, jak i Galić były niemal czarne w kieliszku. Podobieństw do Amarone było zresztą więcej. Odpowiednio 15,5% i 14,2% świadczy albo o wyjątkowej uczciwości podatkowej chorwackich winiarzy, albo o nieziemsko gorącym bałkańskim lecie w 2009 roku;

Nos: Vina Belje to nieprzyzwoite ilości jeżyn, śliwki, cynamon i czekolada. Crno 9 od Galića pachniało jeżynami, lukrecją, cukierkami Raczki i fusami po kawie;

Smak: Vina Belje było po prostu dobre. Jeśli ktoś uważa inaczej, to albo spotkało go coś złego podczas wakacji w Chorwacji, albo miał kiepski dzień, albo ja miałem wyjątkowo dobry. Oczywiście, nie jest to winiarskie chodzenie po księżycu, ale w Baranju nie mają za co przepraszać. Wino sprawiło mi przyjemność. Nie inaczej było z Galićem, tyle że ten, sprawił mi jeszcze więcej przyjemności. Wino kręciło się w ustach niczym karuzela. Jednocześnie było delikatnie miękkie, zachowując jednak trochę szorstkości. Intensywny smak leśnych owoców solidarnie wspierały duże taniny i kwasowość. Crno 9 zostawało długo na języku. Co prawda nie 9 minut, ale i tak było przyjemnie;
 
Wina zostały podarowane mi przez Dom Wina, organizatora tegorocznego Salonu Win Chorwackich w Krakowie. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że Vina Belje i Galić znalazły importerów w Polsce i żeby je pić, nie będzie trzeba co roku spędzać wakacji w tym samym kraju.