Sevilen,
Şehrâzat, 2007, region: Ege Bölgesi, odmiany: carignan i merlot, kraj: Turcja.
Od czasu do czasu zdarza mi się kupić wino w miejscu, w którym kierując się zdrowym rozsądkiem lub chociaż instynktem samozachowawczym, nie powinienem tego robić. Tym razem padło na malutki sklep owocowo-warzywny. Prowokując los jeszcze bardziej wybrałem butelkę, której etykieta stawiała, akurat winiarskie doznania, pod dużym znakiem zapytania. I chociaż zdaję sobie sprawę, że po wyglądzie i miejscu spotkania wina, podobnie zresztą jak ludzi, nie powinno się oceniać, to i tak wszyscy to robimy. Tym, którym podobny hazard zdarza się uprawiać, radzę pamiętać o rezerwowej butelce, bez której tę winiarską ruletkę można marnie skończyć. Tyle ciepłych słów wstępu o winie z warzywniaka ze srebrną etykietą ilustrującą Szeherezadę w haremie sułtana Szachrijara;
Od czasu do czasu zdarza mi się kupić wino w miejscu, w którym kierując się zdrowym rozsądkiem lub chociaż instynktem samozachowawczym, nie powinienem tego robić. Tym razem padło na malutki sklep owocowo-warzywny. Prowokując los jeszcze bardziej wybrałem butelkę, której etykieta stawiała, akurat winiarskie doznania, pod dużym znakiem zapytania. I chociaż zdaję sobie sprawę, że po wyglądzie i miejscu spotkania wina, podobnie zresztą jak ludzi, nie powinno się oceniać, to i tak wszyscy to robimy. Tym, którym podobny hazard zdarza się uprawiać, radzę pamiętać o rezerwowej butelce, bez której tę winiarską ruletkę można marnie skończyć. Tyle ciepłych słów wstępu o winie z warzywniaka ze srebrną etykietą ilustrującą Szeherezadę w haremie sułtana Szachrijara;
Wygląd: ciemne i lekko mętne.
Sprawiało wrażenie wciąż pracującego, mimo że od zabutelkowania minęły już 4
lata;
Nos: aromat doskoczył do nosa niczym
nazbyt gorliwi sprzedawcy w sklepach z ubraniami. Pachniało lodami o smaku
leśnych owoców i lekko lakierem samochodowym. Nos pląsał i wibrował. To dowód
na to, że wino niczym pies do pana, upodabnia się charakterem do swojej
etykiety;
Smak: Şehrâzat delikatnie bąbelkowało na języku.
Smakowało jak liście surowej kapusty popijane wodą sodową z sokiem wiśniowym.
Delikatny cukier resztkowy łagodnie łamał solidną kwasowość. Była też mocno
zmrożona gałka lodów o smaku czarnych owoców;
Cena: 6,5 EUR. To wino dostarczyło wrażeń,
jakie często zapewniają wina naturalne. Dynamiczne, ekspresyjne i pięknie
niedoskonałe. W pamięci pozostanie nie tylko dzięki hedonistycznej etykiecie i
faktowi, że musiałem je wygrzebać spośród liści pietruszki.
Sevilen to 160 ha winnic w regionie
egejskim. W Turcji takie rozmiary nie robią nadzwyczajnego wrażenia, chociaż
ponad 80-letnia winiarska tradycja rodziny Güney już tak. Gdyby jeszcze w
Sevilen odpowiadali na e-maile, mógłbym doprecyzować pochodzenie Şehrâzat. A tak
kolejna baśń Szeherezady musi zacząć się od słów „w 2007 roku gdzieś w
zachodniej Turcji”.
Rozumiem że to nie w Polsce ten owocowo-warzywny? ;-)
OdpowiedzUsuńA naturalność i musowanie chyba niezamierzone...
@Wojciech Bońkowski
OdpowiedzUsuńWarzywniak w Brukseli, zresztą można tam znaleźć podobne "przypadkowe" wina w sklepach z towarami z Maghrebu czy Grecji. Ale może są też takie w Polsce. Niestety dla producenta ma Pan chyba rację z niezamierzoną naturalnością.
Piotr