Rosé nie znaczy gorsze!
- Domaine de Bellecours, Rosé, 2008, apelacja: Sancerre, szczep: Pinot Noir, Dolina Loary, Francja;
- Kolor: wyobraźcie sobie, że kolor żółty miesza się z różowym. To jest właśnie kolor tego wina;
- Nos: cytryna i zielone jabłko, dopiero po kilku sekundach dochodzą do głosu maliny i truskawki. Gdyby ktoś to wino wąchał śpiesząc się, w nieprzezroczystym kieliszku, podejrzewam, że 8 na 10 osób powiedziałoby, że jest to wino białe (wcale nie wykluczam, że i ja znajdowałbym się w tej 8-ce). Miałem jednak zadanie ułatwione i widząc kolor wina, czekałem z kieliszkiem przy nosie na jakieś znaki potwierdzające, że jest to rosé.
W sukurs przyszły wspomniane już maliny i truskawki, jednak dotarcie do nich wymagało cierpliwości i skupienia. Zupełnie jakby Domaine de Bellecours Rosé strzegło zazdrośnie swojej różowej tajemnicy. Nie przypominam sobie wina, które w takim stopniu łączyłoby w sobie aromaty typowe dla win białych i czerwonych. Mistrzostwo świata! - Smak: dojrzałe cytryny, a nawet zielone jabłka z niezmiernie długim, coraz bardziej malinowym, a na końcu nawet „kuchennym” (głównie kolendra) finiszem. Dobra kwasowość balansowana przez to coś, czego nie ma żadne białe wino, a co wyczuwalne jest z tyłu, na środku języka. Nieprawdopodobnie intrygujące połączenie elementów wina białego z czerwonym w jednej butelce;
- Cena: 17,5 Euro. To naprawdę sporo jak na rosé, ale z drugiej strony to prawdziwa redefinicja win różowych. Domaine de Bellecours Rosé posiada wyraźne cechy zarówno wina białego jak i czerwonego. Nie ma tu mowy o płaskim waniliowo-malinowo-truskawkowym rosé, smakującym najlepiej w upalne dni i schłodzonym do temperatury 8-10˚C. To wino sprawia przyjemność w środku zimy, degustowane w temperaturze 18˚C. Jest zdecydowanie czymś więcej niż tylko napojem chłodzącym!;
Przyszło mi do głowy, że dzisiejsza degustacja podważyła kilka stereotypów dotyczących win różowych:
- Rosé to proste, półwytrawne bądź półsłodkie wino, które najlepiej smakuje w upalne dni, schłodzone do temperatury 8˚C. Namawiam do spróbowania wytrawnego rosé w środku zimy w temperaturze 14-18˚C, na przykład do owoców morza. Wcale nie musi okazać się mniej złożone niż białe, czy czerwone. Nie deprecjonujmy rosé i nie męczmy go trzymaniem w lodówce;
- Rosé to przede wszystkim Nowy Świat, a w szczególności znany wszystkim kalifornijski White Zinfandel (różowe wino z czerwonego szczepu Zinfandel). Rosé produkowane jest w wielu innych miejscach, także w Europie: francuska Prowansja, Dolina Rodanu (Tavel AC, przez wielu uważane za najlepsze rosé na świecie), Dolina Loary czy hiszpańska Navarra i wszędzie tam traktowane jest nie mniej poważne niż wina białe czy czerwone;
- Rosé definiuje styl wina daleko bardziej, niż dzieje się to w przypadku win białych czy czerwonych. Domaine de Bellecours Rosé, magicznie łączące w sobie elementy wina białego z czerwonym, nie ma wcale więcej wspólnego z półwytrawnym kalifornijskim White Zinfandelem, niż Rioja Reserva z angielskim Dornfelderem;
- Rosé jest zawsze tanie. Niestety przyzwoitość nakazuje i o tym wspomnieć. Jak zwalczać stereotypy, to do końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz