wtorek, 26 marca 2013

Negru de Drăgăşani – czerwone wino znad Dunaju

Ani słowa o odradzaniu


Vinarte, Castel Stârmina Terase Danubiene, 2008, szczep: negru de drăgăşani, region: Vânju Mare, kraj: Rumunia.
Vinarte to włosko-francusko-rumuńska spółka, która pod koniec lat 90-ch zainwestowała w winiarnie w trzech regionach w Rumunii. Jak to zwykle bywa w międzynarodowych projektach, nie tylko zresztą z branży winiarskiej, prezesem zazwyczaj zostaje Włoch. Nie inaczej było w Vinarte. Głównym celem spółki, oczywiście obok zarabiania pieniędzy, stała się odbudowa prestiżu dackich win, znacznie nadszarpniętego w czasach gospodarki centralnie planowanej. Pomoc w jego realizacji miały zapewnić dobre warunki naturalne do robienia wina w Rumunii i poszanowanie dla, licznie występujących tu, odmian autochtonicznych. Historia Vinarte nie jest odosobniona. Zagranicznych inwestycji w rumuńskie winiarstwo było i jest dużo. Po kryzysie w latach 80-ch i w późniejszym okresie po przemianach ustrojowych, zagraniczny kapitał i know-how stanowiły ważny element odradzania winiarstwa i pełnego wykorzystania potencjału, jaki tkwił w rumuńskich winnicach. Myślę, że dziś przyszedł już najwyższy czas, żeby przestać ciągle mówić o odradzaniu rumuńskich win, podkreślając jak to 20-30 lat temu było źle. Zagraniczni mentorzy i inwestorzy nie są już niezbędni do tego, żeby budować rumuńską markę, a fatească neagră, tămâioasă românească, nie brzmi gorzej niż merlot czy muscat. Rumunia okrzepła winiarsko, a jej dobre wina nie powinny nas już dziwić;


Wygląd: czarny od spodu jak węgiel korek i mocno atramentowa barwa w kieliszku. „Indiańska” złoto-czarno-czerwona etykieta wprowadza trochę świeżego powiewu w przewidywalny i często śmiertelnie poważny, świat europejskich etykiet;

Nos: intensywny aromat jeżyn, któremu towarzyszył zapach wiśniowych konfitur i jak na wino z Planet Paprika przystało, czerwonej papryki. Na deser była wanilia i odrobina karmelu, po których niespodziewanie pojawił się zapach marynowanych grzybów i smażonej wątróbki;

Smak: czarne leśne owoce i trochę mokrej ziemi. Wino długie i głębokie jak Dunaj, znad którego pochodzi. Bardzo dobre wrażenie psuje lekko przerośnięty i naprzykrzający się alkohol, który nadaje winu nutkę odpustowego charakteru;

Cena: 9 EUR. Castel Stârmina Negru de Drăgăşani zachwyca niemal od początku do końca. Waży ze sto kilo, ale to prawdziwy mięśniak, bez żadnego obwisłego brzucha. 



środa, 20 marca 2013

Wino musujące z Krymu

Spadkobiercy kniazia spod Węgrowa

Novyj Svit, Brut Cuvée, 2008, odmiany: chardonnay, pinot noir, riesling, region: Krym, kraj: Ukraina.
Krymski Novyj Svit i dużo większy poddoniecki Artemovsk, to obecnie najlepsi producenci win musujących na Ukrainie. Obie firmy zerwały z mało chlubną tradycją produkcji, tak popularnych na Ukrainie i w Rosji, bezimiennych „igristoje” i stały się dla siebie głównymi konkurentami. Krym versus Donbass, tradycja versus nowoczesność. Dom szampański Novyj Svit został założony w 1878 roku przez rosyjskiego kniazia Lwa Golicyna, urodzonego w dawnym majątku Radziwiłłów w Starejwsi koło Węgrowa. Jego matka była Polką, a ojciec Siergiej Golicyn, ówczesnym właścicielem pałacu w Starejwsi. Lew, z racji arystokratycznego pochodzenia, należał do ówczesnej elity Cesarstwa Rosyjskiego, a jego winiarskie zdolności oraz przepastne i zawsze wypełnione winem piwnice na Krymie, przysparzały mu jeszcze większej liczby chętnie odwiedzających go przyjaciół. Na przełomie XIX i XX wieku wina Golicyna, wytwarzane w położonym nad samym brzegiem Morza Czarnego Nowym Świecie, z powodzeniem konkurowały z szampanami. Od tamtej pory dużo się jednak zmieniło. Dziś Novyj Svit to państwowy dom szampański odwołujący się dość odważnie do tradycji najbardziej znanego winiarza Krymu. Póki co, konkurencja z szampanami wydaje się być jeszcze niemożliwa, ale na dobry początek rocznikowe Brut Cuvée trzyma się tam 3 lata na osadzie. Szlachectwo zobowiązuje.


Wygląd: na prostej, ale jednocześnie stylowej etykiecie, odnaleźć można podpis Bachusa Krymu. Zabieg o tyle sprytny, że już od 98 lat nikt nie może spytać Lwa Golicyna, czy pod danym winem chciałby się podpisać. Novyj Svit Brut Cuvée miało kolor jasnego złota;

Nos: pachniało pieczonymi jabłkami, cynamonem i rodzynkami;

Smak: odwrotnie proporcjonalny do eleganckiej etykiety. Jak na cuvée zbyt krótkie, a przy tym sprawiało wrażenie jakby wyrwanego z głębokiego snu. Chaotyczne i małomówne. Przebijał się smak limonki i imbiru. Na końcu pozostawał w ustach przyjemny słony posmak; 

Cena: 130 UAH (około 50 PLN). Novij Svit Brut Cuvée raczej bliżej do szampana niż do wino(nie)podobnych „igristoje”. Nie mniej jednak, gdyby ktoś spytał Lwa Golicyna, czy chce się pod nim podpisać, pióro w ręku pewnie by mu zadrżało.

wtorek, 12 marca 2013

Wina kanadyjskie

Dziwny świat win z Kanady

Château des Charmes, Aligoté, 2009, szczep: aligoté, apelacja: Niagara on the Lake VQA, kraj: Kanada.
Kupienie wina w Kandzie wcale nie jest takie łatwe. To nie Europa, w której w większości krajów wino można kupić od stacji benzynowych, przez supermarkety po sklepy specjalistyczne. Jak już znajdziemy półkę z winami w jednym z kanadyjskich liquor store, a stojące na niej wina wydadzą nam się drogie, czeka nas jeszcze jedna nieprzyjemna niespodzianka. Przy kasie do cen półkowych dodawane są podatki: federalny (GST) i lokalny (PST). Razem około kilkunastu procent. Konia z rzędem temu, kto znajdzie wino poniżej 15 dolarów kanadyjskich (około 45 PLN). Jeszcze trudniej będzie znaleźć kogoś, komu wino kupione za taką cenę w Kanadzie będzie smakowało. W liquor store oprócz licznej reprezentacji z USA i Francji, jest dużo  win spod znaku klonowego liścia. Europejczykom, a może nawet bardziej Japończykom i Chińczykom, wydaje się pewnie, że Kanadyjczycy produkują tylko Icewine z hybrydy vidal blanc. Na miejscu okazuje się, że wcale tak nie jest. „Hybrydowe słodycze”, nie tylko z racji mniejszych butelek, okupują tylko niewielką część sklepowej powierzchni. Dzięki wyjątkowo konsekwentnemu eksportowi, większość słodkich win trafia prosto z kanadyjskich winnic na kontenerowce pływające zarówno po Atlantyku jak i Pacyfiku. Na lokalnym rynku zostaje za to zaskakująco duży wybór win wytrawnych. Dość drogich, i praktycznie niedostępnych poza Kanadą. Swoją drogą, czy ktoś z Was słyszał kiedyś o salonie win kanadyjskich? Dzisiejsze wino jest z Ontario, a dokładnie z Niagara on the Lake – miasteczka winnicy, położonego na południowym brzegu jeziora Ontario.


Wygląd: wino w kieliszku prezentuje się dokładnie jak kartonikowy sok jabłkowy w wysokiej szklance. Ta sama barwa, a nawet te same refleksy;

Nos: pachnie papają, pistacjowymi słodyczami Gaz z Iranu i bananem. Dość mocno fika z kieliszka alkohol. Podobno jest go 13,2%, ale robi zamieszania jakby chciał dosięgnąć 15%;

Smak: połączenie kwaśnych jabłek z wanilią. Na zakończenie zostaje w ustach uczucie jakby lizało się wcześniej papier ścierny. Jest jakoś intrygująco chropowato i trochę melonowo;

Cena: 21 CAD (około 65 PLN). Doliczając do tego powrotny bilet do Kanady, żeby dostać kanadyjskiego „wytrawniaka”, wychodzi drogawo. Mimo, że wino ciekawe, a efekt papieru ściernego wręcz unikatowy.