sobota, 27 listopada 2010

Słowacki Cabernet Sauvignon

Czy naturę da się oszukać?

  1. Matyšák Vinum Galérie Bozen, Cabernet Sauvignon, 2008, apelacja: Południowosłowacki Region Winiarski (dokładnie miejscowość Pezinok - 18 km na północny wschód od Bratysławy), szczep: Cabernet Sauvignon, Słowacja;
  2. Kolor: ciemny rubin, w kieliszku bardziej przypomina Merlot niż Cabernet Sauvignon (na Cabernet trochę za jasne);
  3. Nos: średnio intensywny, dominują czarne owoce (jeżyny, wiśnie), trochę tytoniu. Niemniej jednak zaraz po otwarciu butelki, nieco niespodziewanie jak na Cabernet, wyczuwalne maliny. I jest jeszcze coś, co łatwiej byłoby opisać stojąc przed tablicą Mendelejewa niż w ogrodzie. Na szczęście im wino dłużej przebywa w kieliszku tym zapach ten bardziej ustępuje owocom; 
  4. Smak: wysoka kwasowość przy, co najwyżej, średniej taninowości. Niezbyt wysoki alkohol. To wszystko sprawia, że winu brakuje tak oczekiwanego przy Cabernet Sauvignon ciała. Wyczuwalne śladowe ilości nieprzefermentowanego cukru, co według mnie, kompletnie do tego wina nie pasuje. Ponadto w smaku czarne owoce z ostrawym, a na końcu nawet herbacianym zakończeniem;
  5. Cena 8 Euro. To wino nie jest na pewno idealne ale i nie straszy. Nie wiem, czy nie lepszym pomysłem byłoby w tym regionie skupić się na białych szczepach. Jeżeli czerwone, to lubiące czasem trochę przemarznąć - Zweigelt, Portugieser czy Blaufränkisch (jak robią to sąsiedzi za miedzą w regionie Weinviertel, w Austrii). Producent postawił jednak na magię nazwy Cabernet Sauvignon. Trochę go rozgrzeszam, bo wielu na świecie robi podobnie, nie zważając zupełnie na terroir (warunki geologiczne i klimatyczne) danego miejsca, jakby sama nazwa Cabernet Sauvignon była przepustką do lepszego winiarskiego świata. Wygląda to trochę tak, jakby ktoś kupił terenowy samochód z wielkim silnikiem, żeby jeździć nim raz w tygodniu dwie ulice dalej do marketu na zakupy. Przerost formy nad treścią, czy niech każdy nazwie to sobie jak chce. 
Już dawno temu postawiłem tezę i próbuję ją udowodnić, że w pochmurnym i chłodnym (jak na produkcję wina) klimacie można zrobić wspaniałe czerwone wino. Po dzisiejszym dniu, jak i po wszystkich wcześniejszym próbach, wygląda na to, że teza się nie broni. Ale jeszcze nie odpuszczam i będę próbował udowodnić, że naturę da się oszukać!

sobota, 20 listopada 2010

Brouilly z Beaujolais

Reminiscencje po trzecim czwartku listopada

  1. Mommessin, Les Grumières, 2008, apelacja: Brouilly (jedna z 10 Crus - wąskich apelacji w Beaujolais), szczep: Gamay, Beaujolais, Burgundia (tak, tak, Beaujolais to też Burgundia, także unikajcie stwierdzeń, że Waszymi ulubionymi winami są „Burgundy”, a Beaujolais uważacie za słabe, lekkie i niemające nic do zaoferowania wina), Francja;
  2. Kolor: jasny rubin, widoczna dłoń znajdującą się pod kieliszkiem napełnionym winem. Oczywiście, przy założeniu, że napełniamy 1/3 kieliszka;
  3. Nos: intensywny – przede wszystkim czerwone owoce: truskawka, wiśnia, malina, z wyczuwalnym pieprzowym akcentem; 
  4. Smak: po przełknięciu moje usta są wciąż pełne śliny, co niezbicie dowodzi dużej kwasowości, która starannie otacza całe podniebienie, a nie atakuje punktowo jak np. przy wypiciu soku z cytryny. Praktycznie niewyczuwalne taniny, kwasowość natomiast znakomicie balansowana przez witalną owocowość. Niski, nie narzucający się alkohol (w rzeczywistości 12,5% jak podpowiada nam etykieta). W smaku wyczuwalne przede wszystkim wiśnie, z wyraźnym ostrym pieprzowym finiszem;
  5. Cena 8,95 Euro. Solidna robota. Aż nabieram ochoty na rybę. Czy zdarzyło się komuś jeść rybę w sosie pieprzowym, która by mu nie smakowała. No właśnie...ostry, pieprzowy finisz sprawia, że to wino dobrze pasuje do ryby. Oczywiście, dla tych, którzy lubią być po bezpiecznej stronie życia, polecam do ryby wino białe, ale dla miłośników emocji i ryzyka (które bądź co bądź czasami popłaca), już niekoniecznie. Spróbujcie do ryby dopasować czerwone wino. Szukajcie niezbyt ciężkich i najlepiej tych o wyczuwalnym, pieprzowym finiszu. Czerwona Burgundia wydaje się być idealnym kandydatem.

Nie bardzo rozumiem tych, którzy krytykują Beaujolais za jego młodość, lekkość i owocowość, stawiając za wzór ciężkie, taninowe i dojrzałe wina. To tak jakby powiedzieć, że garnitur jest lepszy od dresu. To wszystko zależy na jaką okazję. Osobiście wolę grać w piłkę w dresie niż w garniturze. 

Trzeci czwartek listopada to czas kiedy na całym świecie otwiera się butelki Beaujolais Nouveau, czyli wina z szeroką apelacją Beaujolais, zrobionego na szybko, w ciągu 6-8 tygodni, nadającego się do szybkiej konsumpcji. Każdy kto próbował Nouveau wie, że smakuje ono inaczej niż wina, które pijemy na co dzień. I nic w tym dziwnego skoro jeszcze 6 tygodni temu owoce rosły sobie radośnie na krzakach. Wydaje mi się, że Nouveau powinno traktować się jak rodzaj wina, a nie znęcać się nad nim, że ma mało ciała i w ogóle jakieś takie bardziej jak sok niż wino. Każdego adwersarza Beaujolais Nouveau (czy podobnych, tyle że nawet o 2 tygodnie młodszych, win włoskich Novello) mam ochotę spytać jak często pije 2 miesięczne wino? Ja przyznaję się, że nawet nie raz w roku. Nie widzę więc nic złego w otworzeniu raz na jakiś czas butelki Nouveau.

niedziela, 14 listopada 2010

Muscadet Sèvre et Maine Sur Lie z Doliny Loary

  1. Pierrie Brévin, 2007, apelacja: Muscadet Sèvre et Maine AC, rodzaj wina: Sur Lie, szczep: Melon de Bourgogne, podregion: Nantais, region: Dolina Loary, Francja;
  2. Kolor: bliżej mu do złotego niż do cytrynowego. Zwracam uwagę na silikonowy korek (zawsze będę to robił przy winach francuskich, żeby udowodnić, że nawet twórcy „teorii klasycznej w winiarstwie” – Francuzi, zaczynają liberalizować swoje podejście;
  3. Nos: intensywny – przede wszystkim passiflora (zwana też passionfruit, marakują), trochę cytrusów; 
  4. Smak: będące w defensywie w aromacie cytrusy zdominowały zupełnie passiflorę w smaku. Kwasowość idealnie współgra z owocowością. To jak zgrany duet, w którym każdy gra swoją rolę. Wino bardzo długie. Po 3 minutach wciąż czuję jego smak. Niejedno czerwone wino odeszłoby po takim czasie w niepamięć;
  5. Cena 6,69 Euro. To najlepsze wino jakie piłem za 6,69 Euro. Co prawda rzadko mi się zdarza pić wino za dokładnie 6,69 ale Pierrie Brévin jest naprawdę interesujący. Już dawno przestałem się zgadzać z tymi, którzy deprecjonują Dolinę Loary. Kilka razy zdarzyło mi się słyszeć opinię, że to najmniej ciekawe z francuskich regionów. Moim zdaniem wręcz przeciwnie. Mało jest regionów, które mogły by się pochwalić taką różnorodnością produkowanych win: od musujących Crémant de  Loire, poprzez białe, rosé, do ciężkich czerwonych ze szczepu Cabernet Franc. Krótko mówiąc Francja w pigułce! A że cena jest trochę niższa niż u sąsiadów, to tylko plus.
Na koniec trochę teorii. Zwięźle w punktach, żeby nie zaśmiecać internetu i się wzajemnie nie zanudzać:

1.   Apelacja Muscadet AC, czy węższa Muscadet Sèvre et Maine AC z zachodniej części  Doliny Loary w podregionie Nantais, nie ma nic wspólnego z białym szczepem o nazwie Muscat. Apelację Muscadet należy kojarzyć ze szczepem o nazwie „owocowo-geograficznej” -  Melon de Bourgogne;
2.   Przy apelacji Muscadet Sèvre et Maine określenie Sur Lie oznacza, że wino spędziło co najmniej zimę następującą po zbiorze na martwych drożdżach (francuskie Lie). Drożdże wykonały swoją robotę, czyli zamieniły cukier z winogron na alkohol, umarły i nie zostały od razu oddzielone od wina. Wino dzięki takiemu zabiegowi powinno stracić trochę świeżości, a zyskać ciała, ciężaru, body czy jakkolwiek by tego nie nazwać. W aromacie mogą pojawić się drożdże, chleb, tosty, biszkopty (wszystkie te aromaty pochodzą od kontaktu wina z martwymi drożdżami). Pierrie Brévin, moim zdaniem, nie stracił świeżości, a rzeczywiście zyskał trochę „na wadze”. W konsekwencji wino można łączyć z cięższymi potrawami, albo po prostu, na drugi dzień trochę bardziej po nim boli głowa.

sobota, 6 listopada 2010

Godello z hiszpańskiej Galicji

  1. Adegas Paza Das Tapias, Alma de Blanco 2009, apelacja: Monterrei DO, szczep: Godello, Galicja, Hiszpania;
  2. Kolor: jasna cytryna, blade;
  3. Nos: średnio intensywny – cytrusy (przede wszystkim limonka, cytryna), zielone, niedojrzałe jabłko, wyczuwalna mineralność; 
  4. Smak: prawdziwa brzytwa na języku, bądźcie ostrożni! Bardzo duża kwasowość, przede wszystkim limonka, cytryna, wyczuwalny metaliczny posmak. Wszystko to potęguje uczucie świeżości i lekkości;
  5. Cena 11,99 Euro. Dla wielbicieli bardzo wytrawnych Rieslingów czy smakoszy Choucroute (alzackie danie z kiszonej kapusty z wędlinami) oraz różnego rodzaju
    tart - to wino, które niewątpliwie warto spróbować. Trudno mi o obiektywną ocenę, bo nie ukrywam, że jest to ten styl białych win, który wyjątkowo cenię. 
Namawiam wszystkich pijących wino, żeby próbowali odgadywać styl wina na podstawie położenia i cech klimatycznych regionu, z którego pochodzi. Brzmi może trochę skomplikowanie, ale wcale nie jest. I tak apelacja Monterrei DO położona jest w hiszpańskiej Galicji, która słynie z wysokich (nie tylko jak na Hiszpanię) opadów i niezbyt upalnych temperatur. Opady w mieście Ourense, z okolic którego wino pochodzi, to 630 mm rocznie, co odpowiada, mniej więcej, sumie rocznych opadów w Łodzi. Temperatury w lecie tylko nieznacznie przewyższają te notowane we Wrocławiu. Jakiego więc wina możemy się spodziewać? Chłodniejszy klimat sprzyja uprawie białych winorośli, wina mają zazwyczaj wysoką kwasowość i niższą zawartość alkoholu. W konsekwencji braku słońca w gronach gromadzi się mniej cukru, który w procesie fermentacji zamieniany jest na alkohol. I w ten sposób nie otwierając butelki Godello z Monterrei możemy się domyślić jakim jest winem. Oczywiście nawet posiadając tę wiedzę, każde wino zawsze może nas zaskoczyć.
I na koniec ciekawostka lingwistyczna. Mieszkańcy Galicji do tego stopnia podkreślają swoją odrębność językową, że nawet na butelkach win eksportowanych z hiszpańskiej Galicji próżno szukać, kojarzonego z winami hiszpańskimi, oznaczenia apelacji Denominación de Origen. Znajdziemy natomiast Denominación de Orixe. W każdym razie jest to ta sama apelacja.

poniedziałek, 1 listopada 2010

Primitivo z południa Włoch

  1. Terre di Sava, Vini del Sole, Primitivo 2009, apelacja: Puglia IGT, szczepy: Primitivo (to ten sam szczep, który Amerykanie nazywają Zinfandel, a nawet White Zinfandel kiedy robią z niego Rosé), Puglia, Włochy;
  2. Kolor: głęboki rubin, żeby się o tym przekonać trzeba najpierw powalczyć z silikonowym korkiem. Jeszcze 20 lat temu używanie silikonowego korka, nawet w Nowym Świecie, nie mieściło się nikomu w głowie. Dziś silikon staje się coraz bardziej popularny nawet w konserwatywnej Europie. Oczywiście nie znajdziemy go w winach z Pauillac czy z Barolo, ale silikonowy korek nie oznacza wcale że wino jest zawsze gorsze, niż to z korkiem naturalnym. Krótko mówiąc, rodzaj korka nie jest wyznacznikiem jakości wina, a jedynie sposobem zamknięcia butelki! Nie dorabiajmy więc zbędnej ideologii. Nie zmienia to jednak faktu, że póki co, najlepsze wina świata są korkowane naturalnie;
  3. Nos: średnio intensywny – przede wszystkim maliny, wanilia i inne bliżej nieokreślone (przynajmniej dla mnie) czerwone owoce; 
  4. Smak: to wino smakuje jakby zostało zrobione...wczoraj. Bardzo owocowe o znikomej taninowości i kwasowości. Wyczuwalne resztki nieprzefermentowanego cukru. Na finiszu trochę pieprzu;
  5. Cena 10,99 Euro. Ja nie mam mu nic do zarzucenia. Nic w nim nie straszy. Ot, po prostu lekkie czerwone wino. Co prawda po Primitivo z południa Włoch spodziewałbym się trochę cięższego wina ale ta lżejsza wersja też do mnie trafia. Pozazdrościć Włochom. Nawet jak robią wino „na szybko” to nie są w stanie go zepsuć.

I jeszcze dwa słowa o korku. Zaletą silikonowego korka jest jego niższa cena produkcji i fakt, że wino nie będzie nigdy miało nieprzyjemnego i niezamierzonego przez producenta, zapachu korka. Przeciwnicy powiedzą, że taki sposób zamykania butelki, to tak jakby pić wino nie z kieliszka, a z kartonowego kubka po kawie. Jest to po prostu niekanoniczne.
Na koniec coś o włoskiej apelacji IGT. Lepiej i bezpieczniej jest mówić, że apelacja IGT jest apelacją szerszą niż DOC i DOCG, niż jednoznacznie upierać się, że jest gorsza. Wiele dobrych win we Włoszech jest produkowane pod apelacją IGT tylko dlatego, że producent użył szczepów, których przepisy apelacyjne DOC i DOCG nie dopuszczają. Nie zdziwcie się więc jak zobaczycie IGT pięć razy droższe od DOCG.