niedziela, 7 sierpnia 2011

Białe Porto

Białe wcielenie Porto

  1. Sandeman, White Porto, bezrocznikowe, 2007, szczepy: bliżej nieokreślone, białe lokalne odmiany, na których z łatwością można sobie złamać język, apelacja: Vinho DO Porto Garantia, kraj: Portugalia;
    Z białym Porto jest trochę jak z wyjazdem na narty do Iranu. Wiadomo że można, tyle że nie z nart Iran słynie, podobnie jak wzmacniane wina Porto nie ze swojego białego wcielenia. A jak już się tam pojedzie, to trudno narzekać, że w Austrii lepiej, podobnie jak doznać olśnienia, że jednak nie ma to jak czerwone Porto;
  2. Wygląd: wino o kolorze znalezionego na wakacjach nad Bałtykiem bursztynu. Mniej ruchliwe w kieliszku ze względu na swój 19,5% alkohol i wcale nie mały cukier;
  3. Nos: orzechy laskowe, wanilia i świeże morele. Wino wąchałem jak Pan Bóg przykazał w 8-10º C (bardziej owocowe) oraz wbrew wszelkiej logice w 20º C (wtedy niepodzielnie panowały orzechy);
  4. Smak: słodycz, ale daleka jednak od tej syropowej. Może to i lepiej, bo przy większym jej natężeniu, biorąc pod uwagę rachityczną kwasowość i prężący się tu niczym kulturysta alkohol, wino mogłoby działać jak środek nasenny, gwarantujący nazajutrz ból głowy. Zaczynało się morelowo, kończyło orzechowo i... bardzo alkoholowo. Alkohol drapał w gardło do tego stopnia, że w pewnym momencie miałem ochotę sięgnąć po wodę, a sugestia producenta o ewentualnej możliwości picia z lodem wydała się trochę mniej niedorzeczna. W czerwonym Porto smak jest na tyle intensywny, że w większości przypadków radzi sobie z potężnym alkoholem. W delikatniejszym natomiast z natury białym, okazuje się trochę bezsilny wobec przebijających dach procentów;
  5. Cena: 9,75 EUR za litrową butelkę, którą po otwarciu spokojnie można pić przez kilkanaście dni. Białe Porto ustawiłbym w jednym rzędzie z whisky, cygarami i tym podobnymi rozrywkami dla prawdziwych twardzieli. Tylko schowajcie dobrze butelkę, bo żona jak nic użyje zawartości do celów kulinarnych. Nadawałoby się znakomicie.

    Jak uzyskać słodkie wino, w dodatku o stężeniu alkoholu znacznie przekraczającym naturalne możliwości drożdży? W portugalskim regionie Porto do częściowo tylko przefermentowanego moszczu (a więc zawierającego jeszcze znaczne ilości cukru) dodaje się spirytus winny, który skutecznie zatrzymuje fermentację - zachowując w ten sposób w winie słodycz i podnosząc jednocześnie znacząco zawartość alkoholu.

4 komentarze:

  1. Białe porto najczęściej pije się ze spritem i limonką, listkiem mięty, taki "splash" 1:3 wtedy jest niezłe w ciepłe dni,samo w sobie mi nie smakuje w ogóle
    ducale

    OdpowiedzUsuń
  2. @ducale
    niezły pomysł z tym drinkiem. Rzeczywiście jakieś urozmaicenie by mu się przydało. Zdążę wypróbować bo litrowa butelka jeszcze gdzieś zalega.

    OdpowiedzUsuń
  3. Albo: lód, długa skórka z cytryny, 1/3 szklanki białego porto, tonik...

    OdpowiedzUsuń
  4. @joko.oz
    to są już dwa drinki: męski ze spirytem i bardziej subtelny z tonikiem:-)

    OdpowiedzUsuń