środa, 23 marca 2011

Grauvernatsch czyli Schiava Grigia z Południowego Tyrolu

Lekko, przyjemnie i wcale nie nudno

  1. H. Lun Weinkellerei Cantina Vini, Grauvernatsch, 2009, apelacja: Südtirol Alto Adige DOC, szczep: Grauvernatsch (po włosku Schiava Grigia), Włochy.
    W regionie Südtirol, czyli inaczej w Alto Adige, albo po prostu w Południowym Tyrolu, około 70% mieszkańców stanowią niemieckojęzyczni Tyrolczycy, stąd nie może dziwić niemiecka nazwa szczepu na etykiecie;       
  2. Kolor: to wyjątkowy bladzioszek o bardzo jasno rubinowym kolorze. Idealne dla tych wszystkich, którym zdarza się czasem rozlać wino nie tylko do kieliszka. Plamy nie będzie! I chociaż obecnie w czerwonych winach świat winiarski zachwyca się głęboką, ciemną barwą, niewykluczone, że przyjdzie jeszcze taki czas, kiedy producenci będą robić wszystko, aby ich wino miało jak najjaśniejszy odcień. Kontretykiety „wino o pięknym głębokim ciemnorubinowym kolorze” zostaną zastąpione przez te głoszące: „wspaniałe, klarowne, o niezwykle delikatnym zabarwieniu”. Radzę więc nie oceniać czerwonego wina po kolorze stosując zasadę „im ciemniej, tym lepiej”, żeby w przyszłości nie musieć całkowicie przewartościowywać swoich ocen. A poza tym to nie gra w chowanego;
  3. Nos: zapach kompostownika, czyli fermentujących resztek roślinnych. Ponadto czereśnie, truskawki i trochę malin. Wszystko to, wierzcie mi lub nie, komponuje się w przyjemną całość, choć mam świadomość, że zdania na ten temat mogą być podzielone;
  4. Smak: małe taniny, jeszcze mniejsza kwasowość, niski alkohol i dość nieśmiało przebijające się czereśnie. Na końcu intrygująca, kokieteryjna goryczka;
  5. Cena: 52 PLN. Wino z jednej strony lekkie, jednocześnie jednak dzięki swoim wiejskim (kompostowym) zapachom, zachowuje charakter. Na pewno nie można o nim powiedzieć, że jest nijakie. Dodam również trochę przekornie, ale jak najbardziej poważnie, że Grauvernatsch jest dobrze zbalansowany. Choć wszystkie elementy są co najwyżej w średnim natężeniu, nie mniej jednak trzymają się razem. Nic tu nie wystaje i o nic się nie potkniemy. Droga przez wino jest prosta i przyjemna.
Dawno wino nie sprawiło mi takiej przyjemności jak Grauvernatsch z Południowego Tyrolu. Nie znaczy to wcale, że nie gustuję w ciężkich, czerwonych odmianach. Staram się jednak nie zawężać, bezkresnego przecież, winiarskiego świata. Lekkie czerwone wina także się nań składają i nie są wcale gorsze od tych ciężkich. Takie szczepy jak Schiava, Gamay czy Dornfelder determinują jedynie styl zrobionego z nich wina, a nie jakość. Możliwa jest zatem „ambitna” Schiava i „cienki” Cabernet Sauvignon. Zresztą, na tą pierwszą właśnie trafiłem.

2 komentarze:

  1. Hej a to w Polsce kupione? lubie ten szczep coraz bardziej, chyba za tzw. "normalnośc"
    ducale

    OdpowiedzUsuń
  2. @ducale
    Kupione na Bogusławskiego "pod nasypem" we Wrocławiu. Mają tam spory wybór włoskich win. Także tych mniej popularnych. Mnie też ta pierwotność i normalność przyciąga.

    OdpowiedzUsuń