Walka z naturą
Winnice Jaworek, Riesling, 2010, region:
Dolny Śląsk, Kraj Polska.
Zaczynając ten wpis czuję się jak przed meczem o wszystko naszej piłkarskiej reprezentacji z faworyzowanym rywalem. Nie dość, że klimat z reguły naszych winiarzy nie rozpieszcza, to jeszcze pogodę wiosną i latem 2010 roku pewnie każdy pamięta. Dlatego do tego nierównego pojedynku, ze zbyt wolno postępującym jak widać globalnym ociepleniem, wystawiam nasz najsilniejszy skład. Korzystając z przywileju trenera, ustalam go w pełni subiektywnie. Wybór pada na Winnice Jaworek.
Zaczynając ten wpis czuję się jak przed meczem o wszystko naszej piłkarskiej reprezentacji z faworyzowanym rywalem. Nie dość, że klimat z reguły naszych winiarzy nie rozpieszcza, to jeszcze pogodę wiosną i latem 2010 roku pewnie każdy pamięta. Dlatego do tego nierównego pojedynku, ze zbyt wolno postępującym jak widać globalnym ociepleniem, wystawiam nasz najsilniejszy skład. Korzystając z przywileju trenera, ustalam go w pełni subiektywnie. Wybór pada na Winnice Jaworek.
Wygląd: przyjemność jaką sprawia mi
przeczytanie wszystkich napisów na etykietach w języku polskim jest tak wielka,
że samo wino schodzi na dalszy plan. W tym roczniku w Winnicach Jaworek wyprodukowano
3906 butelek Rieslinga, co stanowi niepodważalny dowód na rozwój polskiego
winiarstwa-przynajmniej tego w Miękini. Pamiętam wcześniejsze roczniki, kiedy ilość butelek rzadko przekraczała 1500 sztuk. Wino w
kieliszku prezentowało się jakby zostało nieco rozcieńczone przez hektolitry, tak często tamtej wiosny, padającego deszczu. Miało blado żółty kolor
z wyraźnym zielonym refleksem.
Nos: dużo jabłek, najpierw czerwone,
a im bardziej wino się ogrzewało, tym intensywniej pachniało
niedojrzałymi-zielonymi. Poza tym intensywny owoc passiflory (marakuja) i
całe wiadra wapna do bielenia ścian. Wszystko to tworzyło intrygującą mieszankę
i zapowiadało dalsze emocje;
Smak: przypomniał mi się dzień z
dzieciństwa, kiedy przedawkowałem zielone jabłka. Potężna wszechobecna
kwasowość rozkładała na łopatki. Wino lekko kuło w język. Na odległym finiszu
przyjemnie wprowadzał jednak urozmaicenie posmak marakui;
Cena: 60 PLN. Riesling od Jaworka
potwierdza opinie o trudnym dla wina roczniku w Polsce. Prawdę mówiąc smakuje
trochę, jakby je zrobiono na kole podbiegunowym, a nie na 51 º szerokości
geograficznej. Pomimo przeciwności losu, wino jednak się broni. Jest mocno
chude, ale wciąż dość atrakcyjne.
Właśnie uświadomiłem sobie, o ile
łatwiej pisze się o rodzimych winach. Mamy w pamięci pogodę w danym roczniku, a
i o regionie nawet ci, którzy nie podzielają opinii że geografia to królowa
nauk, coś tam wiedzą. Niech polskie winiarstwo rośnie więc w siłę, a winiarze otrzymują
więcej wsparcia od natury.
A ja wczoraj zdegustowałem Regenta 2009 od Jaworków... W nosie zupa ogórkowa :) A konkretniej chyba koperek...O jakies owoce bardzo ciężko. Może conieco suszonych...Sporo dymnych aromatów. W smaku dla mnie zbyt delikatne ,płaskie ,niewyczuwalne taniny. W mojej skali 1-6 dałem minus4. Wczesniej degustowałem też Rose Muscat Trollinger 2009 (nota 3) i Chardonnay 2009 (-4) z Ich winnic macedońskich .
OdpowiedzUsuńNa półeczce pozostał mi jeszcze macedoński Vranec i Sauvignon Blanc oraz Pinot Noir -nasz ,z Miękini. W tym ostatnim pokładam największe nadzieje(cena 69pln zobowiązuje) ,ale czekam na jakis wieczór kiedy zrobię degustację różnych Pinotów.Obawiam sie mocno takiego porównania z jakimś burgundem albo nowozelandzkim ale... rzeczywistosc to zweryfikuje. Moje wrażenia jak narazie małopozytywne.Wg mnie ,w tej kategorii cenowej ,niestety można kupić sporo lepszych win.Choć doskonale rozumiem dlaczego tyle kosztują...
@Grzegorz
OdpowiedzUsuńRegenta 2009 nie próbowałem, ale myślę że czerwone wina w Polsce to prawdziwe wyzwanie. Szanse na taninowe, wyraziste wino są raczej niewielkie. Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dopracowywać lekkie i zwiewne Regenty, Portugiesery, Trollingery, Pinot Noir czy Dornfeldery.
Jeśli chodzi o polskie białe, to te od najlepszych producentów, nie odbiegają znacznie od win produkowanych w krajach, gdzie wiosna przychodzi wcześniej, a jesień nie zaczyna się we wrześniu.
Kupienie sobie macedońskiego słońca przez pana Lecha Jaworka to pomysł ciekawy. Tyle, że czyni te wina bardziej macedońskimi niż polskimi.
O polskim Pinot Noir od Jaworka słyszałem same dobre rzeczy.