wtorek, 13 marca 2012

Polskie wino z Winnic Jaworek


Walka z naturą

Winnice Jaworek, Riesling, 2010, region: Dolny Śląsk, Kraj Polska.
Zaczynając ten wpis czuję się jak przed meczem o wszystko naszej piłkarskiej reprezentacji z faworyzowanym rywalem. Nie dość, że klimat z reguły naszych winiarzy nie rozpieszcza, to jeszcze pogodę wiosną i latem 2010 roku pewnie każdy pamięta. Dlatego do tego nierównego pojedynku, ze zbyt wolno postępującym jak widać globalnym ociepleniem, wystawiam nasz najsilniejszy skład. Korzystając z przywileju trenera, ustalam go w pełni subiektywnie. Wybór pada na Winnice Jaworek. 

Wygląd: przyjemność jaką sprawia mi przeczytanie wszystkich napisów na etykietach w języku polskim jest tak wielka, że samo wino schodzi na dalszy plan. W tym roczniku w Winnicach Jaworek wyprodukowano 3906 butelek Rieslinga, co stanowi niepodważalny dowód na rozwój polskiego winiarstwa-przynajmniej tego w Miękini. Pamiętam wcześniejsze roczniki, kiedy ilość butelek rzadko przekraczała 1500 sztuk. Wino w kieliszku prezentowało się jakby zostało nieco rozcieńczone przez hektolitry, tak często tamtej wiosny, padającego deszczu. Miało blado żółty kolor z wyraźnym zielonym refleksem.

Nos: dużo jabłek, najpierw czerwone, a im bardziej wino się ogrzewało, tym intensywniej pachniało niedojrzałymi-zielonymi. Poza tym intensywny owoc passiflory (marakuja) i całe wiadra wapna do bielenia ścian. Wszystko to tworzyło intrygującą mieszankę i zapowiadało dalsze emocje;

Smak: przypomniał mi się dzień z dzieciństwa, kiedy przedawkowałem zielone jabłka. Potężna wszechobecna kwasowość rozkładała na łopatki. Wino lekko kuło w język. Na odległym finiszu przyjemnie wprowadzał jednak urozmaicenie posmak marakui;

Cena: 60 PLN. Riesling od Jaworka potwierdza opinie o trudnym dla wina roczniku w Polsce. Prawdę mówiąc smakuje trochę, jakby je zrobiono na kole podbiegunowym, a nie na 51 º szerokości geograficznej. Pomimo przeciwności losu, wino jednak się broni. Jest mocno chude, ale wciąż dość atrakcyjne.  

Właśnie uświadomiłem sobie, o ile łatwiej pisze się o rodzimych winach. Mamy w pamięci pogodę w danym roczniku, a i o regionie nawet ci, którzy nie podzielają opinii że geografia to królowa nauk, coś tam wiedzą. Niech polskie winiarstwo rośnie więc w siłę, a winiarze otrzymują więcej wsparcia od natury.

2 komentarze:

  1. A ja wczoraj zdegustowałem Regenta 2009 od Jaworków... W nosie zupa ogórkowa :) A konkretniej chyba koperek...O jakies owoce bardzo ciężko. Może conieco suszonych...Sporo dymnych aromatów. W smaku dla mnie zbyt delikatne ,płaskie ,niewyczuwalne taniny. W mojej skali 1-6 dałem minus4. Wczesniej degustowałem też Rose Muscat Trollinger 2009 (nota 3) i Chardonnay 2009 (-4) z Ich winnic macedońskich .
    Na półeczce pozostał mi jeszcze macedoński Vranec i Sauvignon Blanc oraz Pinot Noir -nasz ,z Miękini. W tym ostatnim pokładam największe nadzieje(cena 69pln zobowiązuje) ,ale czekam na jakis wieczór kiedy zrobię degustację różnych Pinotów.Obawiam sie mocno takiego porównania z jakimś burgundem albo nowozelandzkim ale... rzeczywistosc to zweryfikuje. Moje wrażenia jak narazie małopozytywne.Wg mnie ,w tej kategorii cenowej ,niestety można kupić sporo lepszych win.Choć doskonale rozumiem dlaczego tyle kosztują...

    OdpowiedzUsuń
  2. @Grzegorz
    Regenta 2009 nie próbowałem, ale myślę że czerwone wina w Polsce to prawdziwe wyzwanie. Szanse na taninowe, wyraziste wino są raczej niewielkie. Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dopracowywać lekkie i zwiewne Regenty, Portugiesery, Trollingery, Pinot Noir czy Dornfeldery.
    Jeśli chodzi o polskie białe, to te od najlepszych producentów, nie odbiegają znacznie od win produkowanych w krajach, gdzie wiosna przychodzi wcześniej, a jesień nie zaczyna się we wrześniu.
    Kupienie sobie macedońskiego słońca przez pana Lecha Jaworka to pomysł ciekawy. Tyle, że czyni te wina bardziej macedońskimi niż polskimi.
    O polskim Pinot Noir od Jaworka słyszałem same dobre rzeczy.

    OdpowiedzUsuń