poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Czerwone wino z Libanu

Libańska mieszanka niewybuchowa

  1. Chateau Kefraya, Les Bretèches, 2007, region: Bekaa Valley, szczepy: Cinsault, Syrah, Cabernet Sauvignon, Tempranillo, Carignan, Grenache, Mourvèdre, kraj: Liban;
    Jak widać libańskie przepisy nie ograniczają zbytnio winiarzy pod względem dopuszczalnej ilości szczepów stosowanych przy produkcji wina. Ci natomiast fakt ten skrzętnie wykorzystują. Wina jedno-czy nawet dwuszczepowe, należą do rzadkości.
  2. Kolor: głęboka purpura, co nie dziwi, wszak z powyższej  listy właściwie tylko wina robione z Grenache mają w zwyczaju błysnąć do nas czasem jaśniejszym odcieniem;
  3. Nos: dość intensywny. Mieszanka ciemnych, leśnych owoców. Przypomina mi trochę jogurt o smaku owoców leśnych, w którym owoców jest tak dużo i  są tak wymieszane, że aż trudno je jakoś systematycznie uporządkować. Mimo wszystko spróbuję. Na pewno jeżyny, wiśnie i trochę kręcącego w nosie pieprzu. Kiedy wino chwilę ustoi się w kieliszku, w pierwszym kontakcie wyraźnie żurawinowe;
  4. Smak: Mocne taniny skutecznie wysuszają podniebienie, jednocześnie rozkładając owoce niemalże na łopatki. O ile kwasowość próbuje się jeszcze z rzadka odgryźć, to owocowość zupełnie skapitulowała. Nie mogę patrzyć jak słabszy obrywa i postanawiam się włączyć do tej nierównej walki. Przelewam wino do karafki mając nadzieję, że owoce, tak obecne przecież w aromacie, złapią drugi oddech. Przy dekantacji na ściankach butelki pozostaje trochę osadu, ale szczerze mówiąc sporo mniej niż się spodziewałem. Po półtorej godziny wino prawie w ogóle się nie „odowocowało”. Les Bretèches nie daje sobie pomóc! Pojawiło się jedynie trochę jeżyn i dość nieoczekiwanie sporo mokrego tytoniu;
  5. Cena: 14,75 EUR. Jeżeli, ktoś myślał, że nie jest możliwe zrobienie wina niemal zupełnie nieowocowego w swoim stylu i to w dodatku używając do tego 7 rodzajów szczepów, to Les Bretèches 2007 udowodnił, że nie miał racji. A przecież to dopiero trzecia etykieta producenta i miało być trochę lżej i bardziej owocowo. Dla tych jednak, którzy lubią konfrontować się z wymagającymi taninami i nie chcą żeby przeszkadzały im w tym owoce, świetny sparing partner.

    Libańczycy, żeby oszukać trochę nadmiar zwrotnikowe słońca, uprawiają winorośl wysoko w górach, nawet na wysokości powyżej 1000 m n.p.m. Na szczęście nie tylko z tego powodu można mówić, że ich wina osiągnęły wysoki poziom. Większość mentorów libańskiego winiarstwa czerpało solidne wzorce od swoich francuskich kolegów. Zresztą również uprawiane szczepy kojarzą się jakoś wyjątkowo mocno z Francją, a dokładniej jej południową częścią (Langwedocją-Roussillon i Prowansją). Ponadto, znaczny udział produkcji stanowią starannie dobierane wina na eksport, co w połączeniu z niezawodnym na tych szerokościach słońcem, zdaje się być gwarantem jakości libańskich win.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz