poniedziałek, 28 marca 2011

Pinot Grigio ze Słowenii

Słoweński eksperyment

  1. Ptujska klet vinarstvo d.o.o., Pullus Sivi Pinot Suho, 2009, region: Štajerska, czyli Dolna Styria, obejmująca niemal całą środkowo-wschodnią Słowenię, szczep: Sivi Pinot (Pinot Grigio), Słowenia;
  2. Kolor: pomarańczowo-różowy o większym natężeniu niż niejedno Rosé. Każdy, kto widział Pinot Grigio na krzaku zwrócił zapewne uwagę, że kolor owoców bardziej przypomina odmianę czerwoną niż białą. Stąd, przy fermentacji z udziałem skórek wino łapie różowy kolor. Pomysłowi Słoweńcy wyprodukowali więc Pullusa jak klasyczne Rosé, tyle że zamiast odmiany czerwonej zastosowali, przynajmniej z nazwy, białą - Sivi Pinot. W efekcie, po 3 dniowej maceracji (kontakcie zgniecionych czerwonawych skórek Pinot Grigio z wyciśniętym z nich sokiem) wino nabrało rumieńców, niczym Rosé;
  3. Nos: nie tylko nienachalny, ale nawet nieśmiały. Choć chwilę to trwało, dał się jednak oswoić i teraz dociera do mnie zapach dojrzałych (a nawet przejrzałych) gruszek i bananów z odrobiną wanilii. Oj zrobiło się naprawdę słodko;
  4. Smak: gruszki i banany są i w smaku. Niewielka kwasowość wyraźnie nie może się przebić przez gruszkowo-bananową zaporę. Odnoszę wrażenie, że na podniebieniu mam dużo niezagospodarowanego miejsca. Przez jednorodny słodkawy, trochę mdły charakter, wino nie jest w stanie zaabsorbować w pełni receptorów smakowych, domagających się jakby bardziej zróżnicowanych doznań;
  5. Cena: 15 EUR. Wygląda na to, że słoweńskim eksperymentatorom udało się zrobić wytrawne wino o jednoznacznie słodkim charakterze. Też do dziś myślałem, że to mało prawdopodobne, podobnie zresztą jak i to, że Rosé można zrobić z białej odmiany. Słoweniec potrafi, chciałoby się powiedzieć.
Pullusa nie kupiłem w sklepie, a na pewnej niekomercyjnej i na pewno niewiniarskiej imprezie, gdzie obok Słoweńców specjały swojej kuchni sprzedawali przedstawiciele niemal wszystkich krajów świata. Kupiłem tam zresztą kilka innych win. Słoweńskie było najdroższe. Kiedy podzieliłem się ze Słoweńcami na ich stoisku tym spostrzeżeniem, z rozbrajającą szczerością odpowiedzieli, że oczywiście ich wino jest najdroższe, bo jest słoweńskie. Aaa... i najlepsze – dodali na zakończenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz