Château Listignac, Eyeswinechut, 2010,
apelacja: vins de pay du Périgord, szczep: merlot, region: południowo-zachodnia Francja.
Wina naturalne nie doczekały się na razie jednoznacznej definicji. Pomimo to ruch naturalistów, choć niejednolity i podzielony, już teraz śmiało można nazwać rewolucyjnym. Z długiego manifestu naturalistów warto wspomnieć o kilku rzeczach, w obronie których każdy szanujący się przedstawiciel tego nurtu oddałby głowę: uprawa winorośli odbywa się bez udziału dobrodziejstw współczesnej chemii; powolna fermentacja oparta jest wyłącznie na naturalnych drożdżach obecnych na skórkach winogron, bez dodatku odmian specjalnie do celów fermentacji wyselekcjonowanych; ogranicza się lub całkowicie rezygnuje z dodawania do wina dwutlenku siarki; filtrację traktuje się jak zbędny makijaż i stosuje tylko w ostateczności. Ponadto naturaliści są wyznawcami terroir, niechętnie też zastępują tradycyjne odmiany nowymi i niewiele robią sobie z nobilitujących apelacji.
Wina naturalne nie doczekały się na razie jednoznacznej definicji. Pomimo to ruch naturalistów, choć niejednolity i podzielony, już teraz śmiało można nazwać rewolucyjnym. Z długiego manifestu naturalistów warto wspomnieć o kilku rzeczach, w obronie których każdy szanujący się przedstawiciel tego nurtu oddałby głowę: uprawa winorośli odbywa się bez udziału dobrodziejstw współczesnej chemii; powolna fermentacja oparta jest wyłącznie na naturalnych drożdżach obecnych na skórkach winogron, bez dodatku odmian specjalnie do celów fermentacji wyselekcjonowanych; ogranicza się lub całkowicie rezygnuje z dodawania do wina dwutlenku siarki; filtrację traktuje się jak zbędny makijaż i stosuje tylko w ostateczności. Ponadto naturaliści są wyznawcami terroir, niechętnie też zastępują tradycyjne odmiany nowymi i niewiele robią sobie z nobilitujących apelacji.
Wygląd: etykieta to odręcznie napisany zbiór notek
degustacyjnych układających się w winiarski bełkot. Sama nazwa wina zdaje się
zresztą niczym więcej, jak grą słów autorstwa jego twórcy-Mathias’a Marquet. Wino
mętne (w ostatnim kieliszku zostało tyle osadu, że można by z powodzeniem w
niego wbić zapałkę) o intensywnej rubinowej barwie. Na ściankach kieliszka
widoczne były drobne bąbelki dwutlenku węgla;
Nos: pełny, intensywny. Pachniało śliwką, schodzoną
nieco skórzaną kurtką, dżemem z leśnych owoców, mokrą gliną, denaturatem
i od czasu do czasu, sokiem z kiszonej kapusty;
Smak: wino przyjemnie bąbelkowało na języku. Dodanie
zaledwie 4 mg/l dwutlenku siarki nie mogło całkowicie zapobiec wtórnej
fermentacji. Eyeswinechut miało dużą kwasowość i trochę dziecięce taniny. Smakowało
jak spalony na grillu karczek. Wyraźny był też smak wędzonej ryby. Trwało na
podniebieniu w nieskończoność. Ostatecznie, po kilku minutach, zostawiało w
ustach posmak leśnych owoców;
Cena: 10 EUR. Eyeswinechut ma w sobie duszę, klasę i szlachetne
rysy. Moim zdaniem nie jest ani punkowe ani wiejskie, a przy tym tak dynamiczne,
że ledwie można za nim nadążyć.
Więcej o winach naturalnych piszę w Magazynie Wino tu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz