poniedziałek, 12 września 2011

Auxerrois holenderskie wino z Limburgii

Robić wino każdy może

  1. Wijngoed Thorn, Auxerrois, 2009, szczep: Auxerrois apelacja: Landwijn uit Limburg, region: Limburgia, kraj: Holandia;
    Holendrzy pozazdrościli Belgom produkcji wina w Limburgii i też zakasali rękawy nad kadziami fermentacyjnymi. Kraj o tyle ciekawy winiarsko, że najpopularniejsze w Holandii odmiany (Auxerrois, Riesling, Phoenix, Seyval Blanc, Dornfelder, Regent, Rondo, Pinot Noir) brzmią wyjątkowo znajomo miłośnikom polskich win. Tu podobieństwa się jednak kończą, jako że Holandia w porównaniu do Polski to, przynajmniej na razie, prawdziwy winiarski gigant produkujący rocznie prawie 1,5 miliona butelek;
  2. Wygląd: etykieta Auxerrois z Wijngoed Thorn przypominała etykiety umieszczane na swoich wyrobach przez nasze rodzime spółdzielnie spożywcze w latach 80-tych. No ale nie o etykietę w końcu w winie chodzi. Auxerrois miało jasnożółtą barwę z wyraźnym zielonym refleksem. Po uwolnieniu wina ze zgrabnej alzackiej butelki, w kieliszku zrobiło się dość tłoczno od bąbelków dwutlenku węgla, co jednoznacznie wskazywało na delikatną wtórną fermentację;
  3. Nos: mocno cytrynowy i mineralny. Chciałoby się powiedzieć czarno-biały, przy czym nie ma w tym określeniu nawet nuty mojej dezaprobaty. Po prostu niezbyt złożony;
  4. Smak: Auxerrois smakowało jak pokrojona drobno cytryna, tyle że ktoś zamiast na desce do krojenia posiekał cytrynę na kawałku wilgotnego kamienia. Co ciekawe kwasowość w tym winie, choć oczywiście znaczna, nie demolowała całej zawartości butelki. Owszem, wino jednoznacznie cytrynowe, ale była to dojrzała cytryna, dodatkowo w łagodzącym kwasowość towarzystwie mokrych skał. Auxerrois wcale się nie śpieszyło, żeby zniknąć z podniebienia;
  5. Cena: 13 EUR, tyle musiałem zapłacić, żeby po raz kolejny przekonać się, że z produkcją wina jest jak ze śpiewaniem, czyli – „każdy może – jeden lepiej drugi…”. Przy czym winiarze z Thorn wcale nie fałszują i choć może nie jest to opera, to całkiem przyjemne się tego słucha.

    Porównując na początku wpisu popularne odmiany, trochę wywołałem niderlandzko-polską rywalizację winiarską. Nie zamierzam się z tego wycofywać, ale przyznam uczciwie, że Holendrzy podnieśli poprzeczkę dość wysoko. Oczywiście, maksymalnie się mobilizując, stać naszych winiarzy, żeby ją przeskoczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz