niedziela, 13 lutego 2011

Monbazillac słodkie wino z zaplecza Bordeaux

  Tańsza wersja Sauternes
  1. Domaine du Haut Montlong, Monbazillac Cuvée Tradition, 2007, apelacja: Monbazillac AC, szczep: Sémillon, Monbazillac to niewielka gmina w bezpośrednim sąsiedztwie  Bordeaux, Francja.
    Skoro wspomniałem już o Bordeaux to warto zwrócić uwagę, że wielkość apelacji w tym regionie, w jeszcze większym stopniu niż ma to miejsce gdzie indziej, jest odwrotnie proporcjonalna do jakości wina. Apelacja Bordeaux czy nawet węższa Bordeaux Supérieur powinna wzmożyć Waszą winiarską czujność;                           
  2. Kolor: złoty, taki z palety kolorów, encyklopedyczny. Wino tworzy na ściankach kieliszka charakterystyczne zacieki. Oj będzie słodko;
  3. Nos: Przy winie schłodzonym do 9ºC, czyli w temperaturze zalecanej dla białych słodkich win, nosa praktycznie nie ma. Dałem jednak Monbazillac czas i zostawiłem je na około pół godziny w temperaturze pokojowej (u mnie jest to 20 - 21ºC, uściślam bo wiem, że dla niektórych temperatura pokojowa to 28ºC!). Pomogło, wino zdecydowanie się otworzyło. Przy pierwszym kontakcie szczypta szałwi, mięty. Następnie mirabelki na zmianę z białymi kwiatami;
  4. Smak: słodycz przyjemnie rozlewa się po podniebieniu, nie zaniedbując najmniejszej nawet jego części. Oprócz mirabelek i kwiatowego finiszu trudno tu jednak czegokolwiek innego się doszukać. Kwasowość z największym trudem balansuje słodycz, co sprawia wrażenie, że Monbazillac ma lekką, ale jednak, nadwagę. Brakuje mu nieco świeżości i zwiewności;
  5. Cena: 16,45 Euro za butelkę 0,75 litra. Miało być taniej niż Sauternes i jest. Niemniej jednak Domaine du Haut Montlong Monbazillac to jakby szkielet Sauternes. Jest tu dużo elementów Sauternes ale napewno nie wszystkie. Pomimo tego ta odchudzona wersja bardziej znanego sąsiada nie rozczarowuje. Polecam wszystkim, którzy chcą spróbować słodkie białe wino zrobione z winogron zaatakowanych przez szlachetną pleśń, a niekoniecznie mają ochotę wydawać ponad 100 PLN za butelkę.
Deserowe wina, jak sama nazwa wskazuje, najlepiej współpracują z deserem. Niech nie zdziwi Was jednak, kiedy przy deserze i słodkim winie wszyscy zaczną ziewać. Wobec tak gwałtownego podwyższenia poziomu cukru żaden organizm nie pozostanie obojętnym. Radzę więc zostawić najciekawsze tematy rozmowy na koniec obiadu.
Ale deser nie zawsze przecież musi być słodki. Słodkie wina co najmniej tak samo dobrze pasują do słonych pleśniowych serów, jak do ciast i owoców. I wcale nie musi to być od razu francuski Roquefort, włoska Gorgonzola czy angielski Stilton. Polecam polskiego Rokpola do Monbazillac zamiast Roquefort do Château d’Yquem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz