środa, 25 września 2013

Sfursat di Valtellina - między Amarone a Barolo


Lombardia kojarzy się bardziej ze światową stolicą mody, czy jazdą na nartach niż z winem. Jak wszędzie we Włoszech, winiarzy i tu oczywiście nie brakuje. Ceny lombardzkich win zawyżają przyzwyczajeni do permanentnej drożyzny Szwajcarzy, weekendowi turyści w Mediolanie i narciarze w licznych zimowych kurortach. Na szczęście lombardzkim winom, pod względem jakości, bliżej do górskich szczytów położonych na północy Lombardii niż rozciągającej się na południu regionu niziny rzeki Pad. Do winiarskich gwiazd niewątpliwie należy Frianciacorta. Zdaniem wielu Włochów „włoski szampan” dorównuje swojemu francuskiemu odpowiednikowi. Franciacorta to temat na osobny wpis, a jakościowej wojny z szampanem, i tak nie da się raczej rozstrzygnąć. Ciekawym winem z Lombardii jest również Sfursat di Valtellina. Miejscowi winiarze jego opis przedstawiają nieco porównawczo, za to bardzo zwięźle: „Ze względu na wysokość nebbiolo nie dojrzewa u nas tak jak chociażby w Barolo. Musimy dodawać winu nieco esencji, a robimy to dokładnie w taki sam sposób, w jaki robi się to w Valpolicelli przy produkcji Amarone”. Grona są suszone przed fermentacją, co w efekcie daje pełniejsze wina o większej zawartości alkoholu.

Winiarskie krajobrazy Valtelliny

Aldo Rainoldi, Sfursat, 2007, szczep: nebbiolo, apelacja: Sfursat di Valtellina DOCG, region: Lombardia, kraj: Włochy;

Wygląd: Sfursat miał kolor przykurzonej ceglanej kamienicy stojącej przy ruchliwej drodze. Nebbiolo nigdy intensywnością barwy nie grzeszyło, a w przypadku Sfursat od Rainoldi swoje zrobił jeszcze wiek i prawie dwa lata spędzone w beczce;

Nos: atakował z wielką siłą. Pachniało rozgrzanym w upalne dni asfaltem i niezmielonymi ziarnami kawy. Była też śliwka, jeżyny i dużo rodzynek. Wyczuwalny był również zapach terpentyny i mocno przerdzewiałej blachy;

Sfursat di Valtellina

Smak: od samego początku wino otaczało z każdej strony. Najpierw odczuwalne były dojrzałe jeżyny, które po chwili przechodziły w wyraźną gorycz zimnej zielonej herbaty. Było też trochę czarnej porzeczki. Ładne krzepkie taniny równoważyła, nie mniej krzepką, kwasowość. Na końcu pozostawał smak espresso i gorzkiej czekolady;

Cena: 23 euro. Nietanio, ale jak twierdzą Lombardczycy połączenie Barolo z Amarone musi kosztować. Dynamika i wielość doznań jakie dostarczył Sfursat była rzeczywiście imponująca. Miałem też wrażenie, że wino z wiekiem wciąż może jeszcze zyskiwać.

piątek, 13 września 2013

Wino z Uzbekistanu


Miała być przerwa w pisaniu o winie i była, chociaż czas jakoś ostatnio przyśpieszył i zrobił się już wrzesień. W międzyczasie Magazyn Czas Wina ogłosił II edycję konkursu Winiarski Blog Roku. Miło znaleźć się w doborowym towarzystwie i tym razem.
Ale wracajmy do samego wina. Dzisiaj z dość odległego kraju na literę „U”. Nie będzie jednak o urugwajskich tannatach, a o winach uzbekistańskich. Uzbekistan to kraj, który pod względem warunków do produkcji wina jest w ścisłej światowej czołówce. Kontynentalny, dość suchy klimat ze znacznymi różnicami temperatur między dniem i nocą, gwarancja słońca od maja do października, zsekularyzowane muzułmańskie społeczeństwo, które nie widzi nic zdrożnego w produkcji wina, czy brendy. Jeśli jest tak dobrze, to czemu jest tak źle, chciałoby się spytać. Pierwszy problem pojawia się już na etapie dostępności wina. W Uzbekistanie sklepów z alkoholem jest może więcej niż w Finlandii, ale nie wiele więcej, i zazwyczaj położone są daleko od centrów miast. Za to na obrzeżach, przy trasach wylotowych, można znaleźć ciągi pawilonów, które specjalizują się niemal wyłącznie w sprzedaży alkoholu. Zdecydowana większość lokalnych win jest bezrocznikowa, ma trzymiesięczny termin konsumpcji i smak którego nie tylko nie może zapomnieć podniebienie, ale często też żołądek. Nie znaczy to oczywiście, że nie warto poszukać uzbekistańskiej ekstraklasy. Bagizagan Select udało się akurat znaleźć z pomocą miejscowych gimnazjalistów. Ci zawsze są w tych kwestiach najlepiej poinformowani!

Żeby kupić wino często trzeba wyjechać z miasta i poszukać takich sklepów.

Bagizagan Holding Company, Bagizagan Select Merlot, 2009, szczep: merlot, region: wilajet samarkandzki, kraj: Uzbekistan;

Wygląd: intensywny rubinowy kolor. Na każdym z uzbekistańskich napojów alkoholowych znajduje się przydługawe, napisane w dwóch językach ostrzeżenie opisujące dość barwnie co może stać się z człowiekiem nadużywającym alkoholu (na Bagizagan tekst jest na dole pod etykietą). Jeśli ktoś się tym nie zniechęci, zostaje mu już tylko pozbycie się znajomo wyglądającej banderoli i otworzenie wina;

Ostrzeżenie przed nadużywaniem alkoholu jest tak duże jak sama etykieta.

Nos: dużo śliwek, czereśnie i zapach mocno dojrzałej figi. Była też oliwa z oliwek. Poza tym coś, co można by określić zapachem wymienianego po 10.000 km. oleju samochodowego;

Smak: wyczuwalny nieznaczny, ale jednak, cukier resztkowy. Średnie taniny zdominowały zupełnie niewielką kwasowość. Na podniebieniu zostaje gorycz zimnej zielonej herbaty. Na samym końcu dochodzą do głosu leśne owoce i świeży tymianek oraz kolendra.

Cena: 16.000 sum (około 19 PLN). To niezłej jakości merlot z orientalnym zębem. Figi i intensywne zioła czynią Bagizagan jeszcze bardziej oryginalnym. Nawet olej silnikowy bardziej tu ciekawi niż przeszkadza.

Gdyby chociaż połowa uzbekistańskich win była na takim poziomie, Uzbekistan kojarzyłby się nie tylko z bawełną i wspaniale dojrzewającymi owocami, ale i z winem. A tak, to kraj wielkich winiarskich możliwości – póki co nie w pełni wykorzystanych.