piątek, 30 marca 2012

Cypryjskie wino z Paphos


Cypryjskie zaplecze

Vasilikon Winery, Ayios Onoufrios, 2008, odmiany: Mavro, Lefkada, Cabernet Sauvignon, Shiraz, region: Paphos, kraj Cypr.
Wina z Cypru do niedawna nie cieszyły się szczególną renomą. Jedni zarzucali cypryjskim winiarzom brak systemu apelacji i zbyt duży udział w produkcji prostych win stołowych. Inni pouczali, że winnice w upalnym i suchym cypryjskim klimacie powinny być uprawiane wyżej w górach. Zabieg ten miał nadać winom, tak modnej w tych czasach, świeżości. Byli wreszcie i tacy, którzy sugerowali jak najszybsze odejście od endemicznych cypryjskich odmian (białe Xynisteri, czy czerwone Mavro, Maratheftiko, Ofthalmo) na rzecz odmian „międzynarodowych”. A co na te zarzuty sami Cypryjczycy? Dzisiaj będą mieli okazję je odeprzeć. Ich tajne oręże nazywa się Ayios Onoufrios i jest lokalnym winem z zachodniego regionu Paphos. To typowy środek tabeli świadczący jednak, jak mało co, o sile całej ligi; 

Wygląd: kolor mocno rdzawy, przypominający stare statki taniej cypryjskiej bandery;

Nos: aromat był tak intensywny, że aż marszczył nos. Swoje miejsce znalazła tu jeżyna, czarna porzeczka i śliwka. Pachniało też lukrecją;

Smak: Cała owocowa bomba z aromatu, była też w smaku. Nie zagrażały jej ani taniny, ani kwasowość, które w Ayios Onoufrios znając swoje miejsce w szeregu, trzymały się lekko z tyłu. Tymczasem wszystkie czarne owoce wymieszały się, tworząc jedną całość. Było mocno wytrawnie i z przyjemnie łaskoczącą na finiszu goryczką;

Cena: 8 EUR. Jeśli ktoś by mi powiedział, że to wino mu nie smakowało, posądziłbym go o przekorę. Nic tu nie wystawało, owoce dbały o to, żeby było miło i przyjemnie. Tyle że wino, w przeciwieństwie do pucharu lodów, nie zawsze ma tylko smakować. Czasem może zmuszać do myślenia, jak dobry film czy książka. Ayios Onoufrios raczej tego nie robi, ale odnoszę wrażenie, że tego właśnie chciał producent. Zresztą nie zapominajmy, że to „zaledwie” wino lokalne, wystawiające jednak dobre rekomendacje cypryjskiej ekstraklasie O.E.O.Π (AOC).
 
Siłę oddziaływania globalnego rynku wina potwierdza kontretykieta Ayios Onoufrios. O zarzutach kierowanych wobec cypryjskich winiarzy wspominałem już na początku wpisu. Na kontretykiecie producent z dumą podkreśla, że winnica położona jest na wysokości 650 m n.p.m., a wino skomponowane jest, między innymi, ze „szlachetnych szczepów Cabernet Sauvignon i Syrah występujących we Francji”. Dobrze, że jest tu przynajmniej w przewadze lokalne Mavro, a do najwyższego punktu w regionie brakuje jeszcze jakiś 300 metrów.

czwartek, 22 marca 2012

Prowansalskie wino z apelacji Bellet


Mikroapelacja z Lazurowego Wybrzeża

Les Côteaux de Bellet, Hélène Calviera, 2009, odmiana: Folle Noir i śladowe ilości Grenache, apelacja: Bellet AOC, region: Prowansja, kraj Francja.
O apelacji Bellet położonej na sąsiadujących od północy z Niceą wzgórzach, wiadomo niewiele. Nic w tym dziwnego, skoro uprawia się tu niecałe 50 ha winnic, obsadzonych właściwie wyłącznie Vermentino (występującym pod nazwą Rolle) oraz prawie zupełnie nieznaną czerwoną odmianą Folle Noir. Dzisiaj sprawdzam zatem tajemniczą, jak nazywa ją na winicjatywie Wojciech Bońkowski, apelację Bellet, położoną paradoksalnie w samym centrum europejskiego biznesu turystycznego; 

Wygląd: wymarzona etykieta dla miłośników map, do których się zaliczam. Wino miało kolor jakim, na mapie fizycznej Europy, oznacza się tereny położone powyżej 3 500 m n.p.m.;

Nos: intensywny i zarazem subtelny aromat, który po zbliżeniu nosa do kieliszka okrył całą twarz, od brody aż po czoło. Pachniało zupełnie jakbym stał na spalonym słońcem targu warzywnym, przy koszach pełnych papryk. Oprócz tego, sporo pieprzu, ciastek cynamonowych, beczki i dla zachowania warzywno owocowej równowagi, solidna porcja czarnych leśnych owoców;

Smak: po wzięciu wina do ust, poczułem jakbym skoczył na łóżko i zapadł się głęboko w miękką pierzynę. Z błogostanu wyrwały mnie solidne taniny, którym towarzyszyła łagodna kwasowość i lekko, ale jednak, nazbyt szarżująca beczka. Bellet smakowało czarnymi skondensowanymi jeżynami, a smak trwał w ustach tak długo, że uporała się z nim dopiero bezwzględna w tych sprawach pasta do zębów;

Cena: 20 EUR. Gdyby nie zbyt muskularna beczka, postulowałbym, żeby w podręcznikach winiarskich zaczynać opis Francji właśnie od Prowansji, a nie... alfabetycznie od Bordeaux i Burgundii. Bellet od Hélène Calviera to wino mocne i delikatne zarazem, jak ruchy wprawnego dentysty. Ciekawa alternatywa dla cięższego, produkowanego nieopodal, czerwonego Bandol. 

Za jedną z największych niesprawiedliwości we Francji, uważam słabszą aniżeli otaczających sąsiadów, reputację Doliny Loary i właśnie reprezentowanej, między innymi przez Bellet, Prowansji. Jako take home message dzisiejszego dnia proponuję: zastanów się dwa razy, zanim powiesz coś złego o prowansalskich winach.

wtorek, 13 marca 2012

Polskie wino z Winnic Jaworek


Walka z naturą

Winnice Jaworek, Riesling, 2010, region: Dolny Śląsk, Kraj Polska.
Zaczynając ten wpis czuję się jak przed meczem o wszystko naszej piłkarskiej reprezentacji z faworyzowanym rywalem. Nie dość, że klimat z reguły naszych winiarzy nie rozpieszcza, to jeszcze pogodę wiosną i latem 2010 roku pewnie każdy pamięta. Dlatego do tego nierównego pojedynku, ze zbyt wolno postępującym jak widać globalnym ociepleniem, wystawiam nasz najsilniejszy skład. Korzystając z przywileju trenera, ustalam go w pełni subiektywnie. Wybór pada na Winnice Jaworek. 

Wygląd: przyjemność jaką sprawia mi przeczytanie wszystkich napisów na etykietach w języku polskim jest tak wielka, że samo wino schodzi na dalszy plan. W tym roczniku w Winnicach Jaworek wyprodukowano 3906 butelek Rieslinga, co stanowi niepodważalny dowód na rozwój polskiego winiarstwa-przynajmniej tego w Miękini. Pamiętam wcześniejsze roczniki, kiedy ilość butelek rzadko przekraczała 1500 sztuk. Wino w kieliszku prezentowało się jakby zostało nieco rozcieńczone przez hektolitry, tak często tamtej wiosny, padającego deszczu. Miało blado żółty kolor z wyraźnym zielonym refleksem.

Nos: dużo jabłek, najpierw czerwone, a im bardziej wino się ogrzewało, tym intensywniej pachniało niedojrzałymi-zielonymi. Poza tym intensywny owoc passiflory (marakuja) i całe wiadra wapna do bielenia ścian. Wszystko to tworzyło intrygującą mieszankę i zapowiadało dalsze emocje;

Smak: przypomniał mi się dzień z dzieciństwa, kiedy przedawkowałem zielone jabłka. Potężna wszechobecna kwasowość rozkładała na łopatki. Wino lekko kuło w język. Na odległym finiszu przyjemnie wprowadzał jednak urozmaicenie posmak marakui;

Cena: 60 PLN. Riesling od Jaworka potwierdza opinie o trudnym dla wina roczniku w Polsce. Prawdę mówiąc smakuje trochę, jakby je zrobiono na kole podbiegunowym, a nie na 51 º szerokości geograficznej. Pomimo przeciwności losu, wino jednak się broni. Jest mocno chude, ale wciąż dość atrakcyjne.  

Właśnie uświadomiłem sobie, o ile łatwiej pisze się o rodzimych winach. Mamy w pamięci pogodę w danym roczniku, a i o regionie nawet ci, którzy nie podzielają opinii że geografia to królowa nauk, coś tam wiedzą. Niech polskie winiarstwo rośnie więc w siłę, a winiarze otrzymują więcej wsparcia od natury.

niedziela, 4 marca 2012

Morawskie wino Modry Portugal


Degustacja wina i etykiety

Vinařstvi Sedlák, Modrý Portugal, 2010, odmiana: Modrý Portugal (przybierający także różne podobnie brzmiące nazwy, takie jak Kékoporto na Węgrzech, czy Portugieser w Niemczech), apelacja: Moravské Zemské Víno (czyli morawskie Vin de Pays) region: Morawy, Kraj Czechy.
W trosce o dobrą atmosferę u naszych południowych sąsiadów warto sobie uświadomić, że zdecydowana większość produkowanych tam win, to wina morawskie, a nie czeskie. A jeśli już ktoś się zapomni i spotka go wrogie, bądź w najlepszym wypadku, pobłażliwe spojrzenie Morawianina, pozostaje mu tylko dodać, że miał na myśli morawskie wino z Republiki Czeskiej. Może to pomoże, choć nie ma gwarancji;

Wygląd: spotykając Czechów (Słowaków i Morawian zresztą też) zawsze czuję, że łączy mnie z nimi jakiś bliżej nieokreślony wspólny mianownik. Podobne pozytywne odczucia towarzyszą mi kiedy widzę napisy w ich języku. Modrý Portugal sprawiał mi więc przyjemność jeszcze przed otwarciem butelki, na poziomie „degustacji etykiety”. Po nalaniu do kieliszka wino miało dość ciemną wiśniową barwę;

Nos: pachniało pewną turecką gumą balonową do której dołączane były obrazki szybkich samochodów. Towarzyszyła temu łagodna mieszanka bananów, wanilii i malin;

Smak: wino kłuło w język drobnymi szpilkami, co potęgowało jeszcze odczucie lekkości. Działo się tak pewnie za sprawą dwutlenku węgla, który nie zdradzał jednak swojej obecności w kieliszku. Modrego Portugala piło się jak dobry malinowo–wiśniowy sok. Prawie nieobecna była charakterystyczna goryczka tanin. Wino nie grzeszyło również nadmiarem kwasowości;

Cena: 139 . Takie wina jak Modrý Portugal od rodziny Sedlák zgrabnie uzupełniają winiarski krajobraz. Nie zawsze przecież mamy ochotę na ciężkie beczkowe 14-procentowce. Widzę tu tylko jedno zagrożenie. Chowajcie butelki wysoko przed dziećmi, bo mogą je wypić jak sok. 

Modrý Portugal to obok Frankovki (Blaufränkisch) i Zweigeltrebe (Zweigelt) najszerzej uprawiana morawska czerwona odmiana winorośli. O ile jednak pierwsze dwa szczepy nierozerwalnie kojarzą się z Austrią, o tyle Modrý Portugal może się czuć na Morawach jak u siebie w domu.